Kim są millenialsi? Pewnie jeszcze kilka lat temu gdy wychodziło The Walking Dead nikt nie przypuszczał, że serial ten znajdzie kiedyś swe odzwierciedlenie w rzeczywistości. No bo niby jak? Przecież to niemożliwe. Minęło kilka lat, wyszło kolejne kilka modeli Iphone’a i okazało się, że tak, zombi mogą chodzić po ulicach. Najgorsze jest to, że świat zamiast niwelować ich liczbę… idzie im na rękę. 

Kim są millenialsi?

Gdybym poszedł do jakiejkolwiek podstawówki, jestem przekonany, że 90% tamtejszej dzieciarni miałoby dużo lepszy telefon ode mnie. Kiedyś na przerwach graliśmy w pokemony rzucając plastikami, a teraz na przerwach każdy wyciąga swój sprzęt i zanurza się w otchłani wirtualnego świata.

Gdyby jeszcze służyło to jakimś szczytnym celom, to można by to próbować zrozumieć. Jednak tak nie jest. Zamiast tego mamy piękny festiwal pustych wartości. Snapchatów, Instagramów, Facebooków i z całym kurwa szacunkiem – musical.ly (co to w ogóle jest?!).

Ostatnio oglądałem odcinek Nosedive, serialu Black Mirror. Fabuła przedstawia się tak, że mamy świat w którym każdy może każdego ocenić za pomocą swojego smartfona. Dzięki ocenie średniej możemy potem dostać lepszą posadę lub gorszą, zniżkę na kupno domu lub jej brak.

Ludzie ze średnią poniżej 2.0 to zwykle przeciwnicy systemu, którzy zostali naznaczeni przez społeczeństwo. Ludzie, którzy nie uśmiechali się jak głupi do sera tylko mówili prawdę. Wszechobecny liberalizm i widmo idylli zepchnęło ich na społeczny margines. I tak sobie myślę, że to wcale nie jest odległa przyszłość. To już się dzieje.

4.2 – nieźle, ale zniżka jest od 4.5

Nie neguję Facebooka, Instagrama itd. uważam nawet, że to bardzo fajne wynalazki, które są świetnymi narzędziami jeśli chodzi o rozwój firmy, czy sposób na dotarcie do potencjalnych klientów/czytelników. Niestety młodzi ludzie używają ich w celu… bez celu. Liczy się tylko fejm, liczba polubień i dowartościowanie swojej osoby.

PRZEWIJANIE BEZ KOŃCA – TO MOJE HOBBY

Czy ktoś odkrył czemu służą filtry na snapie z pieskami czy pszczółkami? Gdy widzę takie zdjęcia u młodych ludzi, to wiem, że ktoś nie zrozumiał jak to wszystko ma działać i jak tego używać. Wobec tego mamy teraz pinćset fotek z rąsi przy stoliku w McDonaldzie, gdzie młode dziewczyny chcą się pochwalić zdrowym stylem życia, żeby na drugi dzień dodawać zdjęcia tyłka z hasztagiem #fit

Chciałem też dowiedzieć się, co znaczą te pierdolone punkty na snapchacie. I okazało się, że nie znaczą one nic. Po prostu taka wolno stojąca liczba, która o niczym nie mówi. Mimo to niektórzy spamują zdjęciami godziny, żeby tylko je nabić. Dlaczego?

Instagram? Panowie, żaden Instagram. To jest Pornstagram. Nie będę się powtarzał, bo o tym już pisałem.

I wchodzę potem do pociągu, rzucam okiem na przedział i jestem przerażony. Bo dociera do mnie, że przez najbliższą godzinę, będę dzielił wagon z zombiakami, którzy ani drgną, patrząc się w ekran swojego telefonu. I co oni tam chcą zobaczyć, że tak usilnie patrzą? Czy ktoś wie? Czy może to tam właśnie dzieje się prawdziwy świat, ten prawdziwszy? Millenialsi opanowali planetę.

Jak już widzę kogoś z książką, to bym mu order przypiął na klatę i sprowadził orkiestrę dętą, żeby zagrała Auld Lang Syne. Niedawno spotkałem faceta, który podróżował z plecakiem po kraju i czytał książkę na ten temat. Czapki z głów. Pewnie przez wszystkich innych został uznany za szaleńca.

Znalezione obrazy dla zapytania smartphone zombie train

Piękny widok

Ostatnio jakaś starsza pani usiadła obok mnie. W przedziale 4 osoby, siedzące dwójkami na przeciwko siebie. Właśnie przede mną dwie kobiety. Jedna około 18 lat, a druga to już z 25. I w telefonach. Starsza pani coś próbuje zagadywać, bo chciała o coś zapytać ale ni chu chu. Jedna z nich nawet nie zwraca uwagi, a ta druga tylko głupio się uśmiecha i wraca do swojego urządzenia. Myślę sobie – brawo! ale macie zajebiste umiejętności społeczne. Ale na Fejuniu to potraficie rozmawiać, bo muszę słuchać całą drogę tego pinkania. Pin* pin* pin* i tak cały kurwa czas.

PRZECZYTAJ TEŻ:  Dlaczego niektórym jest dobrze na dnie?

Po ulicy idzie jakiś nastolatek wpatrzony w telefon. Za chwilę prawie odbija się od latarni, która miała czelność wejść mu na drogę. Za chwilę grupa starszych ludzi rozchodzi się, bo on sobie idzie i tak jest zaciekawiony tym światem lajków, że prawdziwy świat go nie interesuje. Boicie się wizji życia na serwerach wirtualnych? No to wrzućcie na luz. Bo niektórzy już w świecie wirtualnym żyją.

FESTIWAL PUSTYCH WARTOŚCI

Przez przypadek widziałem ostatnio serial „szkoła”. Przyznam, że większego kretyństwa nie można było wymyślić. Piękne wartości są tam promowane, które młodzi ludzie chłoną jak gąbka. I oglądam odcinek jak jakaś panna nie może się malować, bo jest uczulona na makijaż (o kurwa?) i jest załamana oraz wyśmiewana przez rówieśniczki. Oczywiście wszyscy po tej szkole zapierdalają jak roboty w ekranach swoich telefoników. Zaraz jednak znajduje się przyjaciółka dobra rada i oznajmia jej, że teraz na „insta” (strasznie wkurwia mnie slang, jaki by nie był, propsy nie propsy – mam uczulenie) jest taka akcja #nomakeup i dziewczyny promują naturalność.

Tak jej się wkręca, że potem rozpierdala swojej koleżance kosmetyczkę na ziemi. No co tu się do k… nędzy dzieje? Wybaczcie, że wykorzystałem już limit wulgaryzmów w tym wpisie, ale to jest niepojęte, czym karmi się teraz młodzież i co wpaja im się do głów.

Rosną nam słabi faceci, być może jeszcze słabsze kobiety. Mamy rozwój technologiczny, same udogodnienia i paradoksalnie ludzi pogrążonych w depresji jak jeszcze nigdy dotąd.

BYŁEŚ OSTATNI? TO NIC, DOSTANIESZ NAGRODĘ!

Kiedyś gdy jechałem na zawody to razem z drużyną wiedzieliśmy, że medal dostaniemy za minimum trzecie miejsce. Będziemy niżej, to nikt nas nie nagrodzi. I byliśmy takimi małymi wikingami, którzy bili się o padlinę. Kreowaliśmy swoje instynkty. A teraz? Teraz za każde miejsce jest nagroda. A czemu? A bo nie wolno wpływać negatywnie na psychikę dzieci i nagradzać najlepszych, a słabszych nie.

No ręce mi opadają. I potem od małego takie dzieci są uczone, że tak się wyrażę dziadostwa. Dostają smartfony w łapę, laptopy, tablety i jeszcze rodzice skaczą wokół nich jak przy lalkach z porcelany. Problemy zaczynają się potem w dorosłym życiu, gdzie wygrywają ci, którzy byli lepsi, a nie ci którzy mieli chęci.

Ale tak samo wchodzę do sieciówki o nazwie H&M. I co się ukazuje moim oczom? Dziecko lata między regałami jak nadpobudliwy chomik, zrzuca co chwilę na ziemię jakiś ciuch, a ojciec z uśmiechem patrzy zza pleców i mierzy swoją marynarkę. A spróbuj zwrócić uwagę, to przecież „dziecko się bawi”. Złota rada od wujka Durdena – nie macie czasu na dzieci, to ich nie róbcie. 

Teraz wolno już wszystko. Wolna amerykanka. Kiedyś w salkach w kościele był unormowany spokój, co jakiś czas matka musiała opamiętać swoje dziecko albo wyjść na chwilę za drzwi. A teraz? Teraz to jest gorzej niż w klubie w piątkową noc.

I potem rodzi się kolejny problem. Młodzi myślą, że wszystko wiedzą i że wszystko im wolno. Mają swojego smarta i sami też są smart, więc nie próbuj im zwracać uwagi, bo jak spróbujesz to wiesz – wpływasz negatywnie na ich psychikę. 

Więc chodzi grupa zombie po ulicy, robi sobie selfie z rąsi, oczytana jest bo zna wszystkich jutuberów co to robią czelendże i zna wszystkie śmieszne memy. Nic im się nie chce, bo nauczono ich, że za same chęci dostaną to czego chcą. Chodzą tak po ulicy, myślą, że mają w ręce cały świat, a paradoksalnie jest on wszędzie tam, gdzie nie patrzą.

Jak napisał Jose Saramago na końcu miasta ślepców – „Jesteśmy ślepcami, którzy widzą. Ślepcami, którzy patrzą i nie widzą.” 

 


Tinder Poradnik