Data publikacji: 7 sierpnia 2018
Data aktualizacji: 16 grudnia 2019
Wakacyjny wieczór, siedzę sobie z bezalkoholowym piwem Karmi i przeglądam kanały w TV. Jeden z tych wieczorów, gdzie po prostu mam pełny relaks i korzystam z dni wolnych. Trafiam na film „Don Jon”, który dopiero się rozpoczyna i postanawiam poświęcić mu trochę czasu, bo wiele o nim słyszałem.
Don Jon – uzależnienie od pornografii i nie tylko
Oczywiście jeśli ktoś spodziewa się filmu, który wgniecie w fotel i rozwali mózg niczym Incepcja, to się zawiedzie. Don Jon to kino lekkie i podane w bardzo dobrym, nowoczesnym klimacie. Porównałbym go do salonu z aneksem wyposażonego w biel szwedzkiej marki Ikea. Prosty, łatwo przyswajalny i ma coś w sobie. Ocena 5,9 na Filmwebie jest moim zdaniem zaniżona, bo 7/10 można by dać z czystym sumieniem.
Film pt. „Don Jon”, często przewija się w tematyce uzależnienia od pornografii i seksu. To fakt, główny bohater jest od tych dwóch rzeczy uzależniony. Jednak nie można dać się zmylić – nie jest to film tylko o tym, porusza trochę więcej kwestii. Trzeba przyznać, że momentami jest bardzo zabawny – w końcu to między innymi komedia.
Głównym bohaterem jest Jon, uzależniony od pornografii i seksu, który korzysta z przelotnych znajomości i co chwilę wyciąga z klubu nową kobietę.
Bardzo śmiesznie są zrobione sceny w klubie, gdzie przewija się ciągle ten sam motyw muzyczny, który sugeruje, iż bohater uwodzi kolejną dziewczyne. W końcu poznaje tak Barbarę (Scarlett Johansson), która wpada mu w oko bardziej niż inne kobiety poznane do tej pory. W towarzystwie swoich kumpli określa ją jako „dyszkę”. I tutaj zaczyna się główna akcja filmu.
Don Jon w skrócie: „Za te i inne grzechy…”
Barbara nie od razu oddaje się Jonowi w 100%. Chce aby wszystko było idealnie. Trzeba poczekać na „odpowiedni moment”, bo inaczej nic z tego nie będzie.
Im dalej w las, zacząłem zdawać sobie sprawę, że seans ten, opowiada przede wszystkim o uzależnieniach i oczekiwaniach, które tworzą w naszej głowie. Oczekiwaniach, które nie mają nic wspólnego z realnym życiem. Zacznijmy od Jona.
Jon poza wspomnianymi uzależnieniami, szuka swojego odpokutowania w kościele, a dokładniej – w konfesjonale. Co jakiś czas wypowiada kwestię w stylu: „oglądałem pornografię i uprawiałem seks z przypadkową kobietą, z którą nie byłem w żaden sposób związany, za te i wszystkie inne grzechy bardzo żałuję”. Dostaje za to 10 zdrowasiek i jest czysty. Może od początku „korzystać” z życia. Jeśli znowu dopuści się grzechów – ponownie odwiedza konfesjonał. I tak w kółko.
Nie ma nad swoimi czynami żadnej refleksji. Wie, że jeśli coś zawali, to zawsze może iść do konfesjonału i po sprawie. Dzięki temu jego życie wcale się nie zmienia. Ciągle robi to samo. Nie trzeba dodawać, że sam seks nie zadowala Jona. Lubi poznawać nowe kobiety, jednak zdecydowanie bardziej woli pornosy.
Filmy romantyczne, które mówią nam, jak wyglądają „prawdziwe” związki
Jego kobieta, a więc Barbara, mogłoby się wydawać jest w porównaniu do Dona czysta jak łza. Chce prawdziwego związku, czeka z „najważniejszymi sprawami”, a przed jakimkolwiek większym ruchem, chce poznać rodziców Jona. Bystry widz zauważy jednak, że Barbara również jest uzależniona, tyle, że od „kobiecego porno”, a więc filmów romantycznych. Ona również wykreowała w swojej głowie nieprawdziwą wizję tego, jak ma wyglądać związek idealny.
Niemal w każdej komedii romantycznej, mężczyzna niczym rycerz stara się zdobyć serce wybranki. Ona go na początku nie chce, odtrąca i wręcz traktuje bardzo nie w porządku – jednak on się nie poddaje i ciągle próbuje. Wreszcie przekonuję ją do siebie i gdy już wszystko ma się dobrze skończyć, pojawia się poważna kłótnia, która ponownie rozbija kochanków. Na koniec kolejny raz mężczyzna przybywa z przeprosinami, para schodzi się po raz ostatni i żyje długo i szczęśliwie.
Niestety, bullshit. To tylko bzdurny scenariusz filmu z Hollywood, a nie prawdziwego życia. Co za tym idzie Barbara ciągle oczekuje od Jona starań. Uważa, że to on powinien starać się najbardziej, że powinien traktować ją jak boginię – ciągle dąży do związku idealnego, który nie istnieje. Jest przy tym nikim więcej, jak egoistką, wychowaną na scenariuszach z filmów. Jedna ze scen potwierdza również, że traktuje Jona jako przyszły bankomat z pieniędzmi.
Nie mówię, że romantyczne czyny są złe i takie rzeczy mają miejsce tylko w ckliwych filmach – no ale bądźmy poważni, skrajności są złe.
Zarówno w przypadku Jona (uzależnienie od pornografii = nierealne oczekiwania), oraz w przypadku Barbary (uzależnienie od filmów romantycznych = nierealne oczekiwania), mamy do czynienia z iluzją, na temat poważnych życiowych zagadnień.
Presja otoczenia – rób tak, bo inni tak robią
Całość uzupełnia także siostra Jona, uzależniona od smartfona. Ojciec, który jest uzależniony od TV. Matka, która ma nierealne oczekiwania wobec swojego syna. O właśnie, matka to też ciekawa postać.
Matka Jona wypomina mu co jakiś czas, że ma już swoje lata i chciałaby wreszcie zostać babcią. Wywiera na nim presję na posiadanie potomka i założenie rodziny – najlepiej tu i teraz, bo ona tak chce. Gdy Jon poznaje Barbarę, jest wniebowzięta i cieszy się chyba bardziej niż jej syn. Już snuje plany, jak to będzie mieć wnuka i całą rodzinę przy wigilijnym stole. Wywiera na swojego syna bardzo zły wpływ i tworzy wręcz chorą sytuację w domu. Gdy para zrywa, matka jest załamana i również przeżywa to bardziej niż Jon.
Pewnie nie jeden z was widział podobną sytuację, albo sam się o tym przekonał na własnej skórze. W dawnych latach presja ze strony rodziców na założenie rodziny, była jeszcze większa. Prowadziło to do sytuacji, gdzie ludzie pobierali się z powodu tej presji dla świętego spokoju, a potem męczyli kolejne lata w związku małżeńskim, który był nieprzemyślanym wyborem.
I tak widzimy egzystencję Jona, która oprawiona jest schematami. Chata, bryka, spowiedź, siłka, porno, chata, bryka itd. Warto dodać, że Jon ćwiczy głównie z powodu panującej mody. Ile znacie osób, które ćwiczą, bo jest taka moda? No właśnie, ja znam mnóstwo. Ile to już razy pisaliśmy tutaj o laskach z bidonami i strojami nike, które idą na siłownię zrobić parę zdjęć na Instagrama i wracają do domu. Nie ma w tym nic więcej, żadnej idei – tylko i wyłącznie moda.
Bezmyślna pogoń za rzeczami, których nie potrzebujemy. Próba odnalezienia ideału, który nie istnieje. Trochę przywodzi to na myśl film pt. Fight Club – opisywany był tutaj już setki razy.
Ze skrajności w skrajność
Don Jon dowodzi, że popadanie w skrajności jest złe. Hitler na początku też nie miał takich skrajnych poglądów. Jego poglądy wyewoluowały w skrajność, która doprowadziła do tragedii. Ludzie mają taką tendencję, że popadają z jednej skrajności w drugą. Nie potrafimy znaleźć złotego środka, więc odbijamy się od ściany do ściany.
Jestem bałaganiarzem. Postanawiam to zmienić. Staję się pedantem i w nocy przypominam sobie, że widelec w szufladzie, ułożyłem nie w tym kierunku co pozostałe. Muszę wstać i to poprawić.
Bardzo źle się odżywiam. Jem same fast foody. Postanawiam to zmienić. Zaczynam mieć obsesję na punkcie diety i nawet gdy mam ogromną ochotę na małego batonika, odmawiam sobie, bo muszę wytrzymać.
Popadnie ze skrajności w skrajność, czyni z nas nieszczęśliwych ludzi. Łatwo stajemy się kimś uzależnionym od porządku i rzeczy materialnych. Łatwo też stajemy się masochistami i katujemy swoją psychikę nastawieniem – pizzy nie ruszę, batona nie kupię – zagryzając przy tym zęby i wyrywając sobie włosy z głowy.
Podsumowanie mini recenzji filmu Don Jon
Film „Don Jon” na pewno jest odpowiedzią na pytanie, dlaczego mamy coraz więcej rozpieszczonych księżniczek czekających na swojego księcia i dlaczego mamy coraz więcej mężczyzn, którzy ślinią się na widok ładnej kobiety i wydaje im się, że gdy przyjdą do atrakcyjnej sąsiadki naprawić kran, to skończy się czymś więcej. Na każdym kroku wpajane są nam iluzje, które kreują niepoważne oczekiwania. Nie potrafimy tych oczekiwań spełnić, więc stajemy się sfrustrowani i nieszczęśliwi. Warto się nad tym głębiej zastanowić. Autorefleksja w ogóle jest bardzo przydatną cechą, którą warto włączyć nie tylko w święta Bożego Narodzenia. Wtedy możemy zorientować się, czy przypadkiem nie robimy czegoś bo:
- ktoś nam kiedyś wmówił, że tak trzeba
- znajomi tak robią
- było w filmach z Hollywood
Powyższe iluzje powodują wiele patologii społecznych. Rosnące wymagania kobiet oraz wyidealizowany wygląd swojej przyszłej partnerki przez mężczyzn – tworzą mieszankę wybuchową, koktajl, w którym żadna z płci, nie potrafi się odnaleźć.
Oglądnijcie sobie. Zapewniam, że świetny relaks w wakacyjny wieczór przy piwku. Gwiazdkujcie wpis na górze – to będzie informacja dla mnie, że chcecie więcej wpisów tego typu na blogu.
Moja ocena filmu: 7/10
Akurat te batoniki i pizze to warto w ogóle olać bo cukier jest szkodliwy dla zdrowia, ja jak byłem na diecie keto ok rok to świetnie się czułem.
Albo po prostu dyscyplina, kiedyś było mniej cukru a więcej ruchu… a teraz odwrotnie :3