Data publikacji: 13 lutego 2016
Data aktualizacji: 13 stycznia 2023
Ostatnio prowadzę sobie osobistą wojnę z portalami społecznościowymi, co widać po ostatnich wpisach i myślę, że ten wpis będzie ostatnim dotyczącym tych nieistotnych pierdół. Jedynym medium, z którego korzystam regularnie jest Instagram, a ostatnio i tak za często.
Straszne w dzisiejszych czasach jest to, jak poważnie ludzie podchodzą do internetów. Miałem przez długi czas śmieszne profilowe na Facebooku, twarz pomalowaną na Jokera. Często było tak, że znajomość z dziewczyną rozwijała się fenomenalnie do momentu zaproszenia na facebooku. Porozmawiałem o tym z kumplem i ten poradził mi wrzucić normalne zdjęcie i zobaczyć czy coś się stanie. Wyśmiałem to, ale postanowiłem spróbować. I co najgorsze. Zadziałało…
Dlatego jeszcze bardziej mnie to nakręciło na tego typu rzeczy, gdzieś mam ten cały internetowy social proof. Jest on tyle warty co nic. Miałem kumpla, który na Facebooku przypomniał duszę towarzystwa, uśmiech na każdej fotce, +1000 znajomych, co chwilę brał udział w wydarzeniach. Podczas gdy ja z nim rozmawiałem, to czułem się, jakbym próbował wskrzeszać już umarłego człowieka. Był zamknięty, nie potrafił rozmawiać, cały jego social proof dosłownie chuj strzelił.
Jak szliśmy z kumplem do nowej szkoły i oglądaliśmy zdjęcia dziewczyn, które będą z nami chodziły, wydawało się, że będzie to raj. Podczas inauguracji… nie poznaliśmy żadnej, myśleliśmy, że pomyliliśmy grupy. Dlatego daję wielką pionę ludziom, którzy nie muszą się afiszować, nie potrzebują wirtualnych punkcików wartościujących. Znam takich ludzi na palcach policzyć i dosłownie ich uwielbiam, zawsze ładują we mnie pozytywną energię, oni wiedzą, że są zajebiści i nie potrzebują do tego żadnych portalów, to ludzie, których chcę mieć wokół siebie.
Dlatego postanowiłem zrobić eksperyment. Odinstalowałem wszystkie te śmieszne aplikacje i od poniedziałku przez następny tydzień nie interesuje mnie to, co się dzieje na Facebooku. Nie wchodzę tam. Nie wchodzę na Instagramy i wszystkie inne aplikacje tego typu. Mam wolne i poświecę ten czas tylko i wyłącznie sobie, egoizm pełną gębą. Straszne jest, że w ogóle trzeba robić takie akcje w tych czasach, to tylko świadczy o tym, w jaką stronę to wszystko zmierza. Do roboty mam mnóstwo ciekawych rzeczy, chcę skoczyć na narty, odwiedzić znajomych, z którymi ostatnio nie było czasu na kontakt, ciągle katować gitarę i piosenki Oasis, kupiłem worek treningowy, będę musiał go zamontować u siebie na siłowni co też trochę zajmie, muszę dokończyć czytanie Fastlane, bo książka zapowiada się ciekawie, czas rozejrzeć się poważnie za autem.
No i odwiedziłbym jeszcze raz Wisłę, byłem ostatnio się zrelaksować w aquaparku w hotelu Gołębiewski i ciągnie mnie jeszcze skorzystać, póki są ferie. Jak już o tym mowa. Będąc tam, przechodziłem obok groty solnej, przeczytałem sobie regulamin na szybko, był taki punkt: „Grota solna jest miejscem wyciszenia, prosimy nie wnosić wszelkich telefonów, urządzeń elektronicznych itp.” Myślę — idealnie, wchodzę. Było prawie pusto, ale siedziała jakaś rodzinka z dzieckiem, co robiło to dziecko? Grało na tablecie. Jeżeli nawet w takich miejscach niektórzy nie mogą dobrać z głowy, to jestem zaniepokojony stanem tego społeczeństwa. To tak jakby ktoś palił fajki na stacji benzynowej.
Udanych ferii chyba, że nie macie albo już się skończyły, a jak nie macie planów to zróbcie sobie na tydzień przerwę od Facebooka.
——————————————–
+ kliknij lubię to i bądź na bieżąco: fanpage
+ obserwuj mnie na Instagramie: david_durden_
Oceń tekst klikając na gwiazdki (od 1 do 5)