Data publikacji: 24 grudnia 2019
Data aktualizacji: 27 grudnia 2019
Jest wigilia roku 1914, trwa I wojna światowa i w okolicach Ieper gdzieś w okopach siedzą żołnierze oddziałów alianckich i niemieckich. Nieustanne widmo śmierci sprawia, że te święta wydają się prawdziwym piekłem na ziemi. Wokół tylko szczury, zimna woda i przerywające ciszę ostrzały artyleryjskie.
Rozejm bożonarodzeniowy – cicha noc podczas wojny
Niemieckie wojska spontanicznie ozdabiają swoje okopy lampkami i ozdobami bożonarodzeniowymi, aby być może w ostatnich chwilach życia, poczuć rodzinne ciepło. Jeden z alianckich żołnierzy Jim, otwiera właśnie otrzymaną paczkę, w której znajduje między innymi zdjęcie swojej narzeczonej. Padający śnieg jeszcze bardziej powoduje u niego uczucie nostalgii i smutku. Nagle słyszy jak z okopów wroga, zaczyna rozbrzmiewać kolęda Stille Nacht. Po chwili Brytyjczycy odpowiadają, śpiewając własną wersję tej pieśni. Kolęda rozbrzmiewa jednocześnie w dwóch różnych językach. Kapitan Stockwell mimo prób zatrzymania go przez kolegów wychodzi z okopów i kieruje się w stronę niemieckich oddziałów, gdzie naprzeciwko wychodzi mu jeden z niemieckich dowódców. Panowie podają sobie dłonie i uzgadniają rozejm.
Obie strony zbierają poległych towarzyszy i grzebią ich na ziemi niczyjej. Niemcy prezentują Brytyjczykom beczkę piwa, a Stockwell w rewanżu wręcza Niemcom śliwkowy pudding. Początkowo zakłada się, że żołnierze pozostaną w okopach, jednak nie trwa to długo. Wszyscy żołnierze opuszczają okopy i zaczynają ze sobą rozmawiać. Rozgrywają nawet mecz piłkarski, który kończy się wynikiem 3-2 dla Niemiec. Ostatecznie, mimo iż rozejm zakończył się 8:30 drugiego dnia świąt, to żołnierze nie podjęli tamtego dnia walki.
Jaką lekcję niesie rozejm bożonarodzeniowy 1914?
To, co było piękne w rozejmie bożonarodzeniowym to fakt, że dwa wrogie oddziały stanęły naprzeciwko siebie i zobaczyły, w jak beznadziejnym położeniu się znalazły. W brudnych zmęczonych twarzach obie strony dostrzegły samych siebie niczym w odbiciu lustrzanym. Okazało się, że gdyby tylko spotkali się w innych okolicznościach, to mogliby zostać bardzo dobrymi przyjaciółmi. Kolejny raz potwierdziło się, że na wojnie najbardziej cierpią niewinni ludzie. Ci u szczytu władzy tylko pociągają za sznurki i podsycają nienawiść obu stron w celu zaspokojenia swoich egoistycznych pobudek i korzyści.
Potwierdziło się również, że w grupie ludzi tkwi ogromna siła. Nie ma nic mocniejszego niż pojednana i zbratana grupa ludzi, podążająca w tym samym kierunku. Być może to dlatego kiedyś inaczej podchodziliśmy do swojego sąsiada. O wojnie dawno już zapomnieliśmy, dlatego obecnie takie wartości jak przyjaźń mocno zanikają. Jestem jednak pewny, że gdyby każdy z nas znalazł się tamtego wieczoru w zimnych okopach, w brudzie, szczurach i nieustannym poczuciu, że być może nigdy już nie zobaczymy bliskich, to byłaby to jedna z najcenniejszych życiowych lekcji. Bardzo często nie doceniamy tego, co mamy, pewne rzeczy wydają się nam oczywiste. Dopiero jak to stracimy, dostrzegamy, jak wielką miało wartość.
Chciałem wam jak co roku życzyć wesołych świąt. Odłóżcie na bok tematy polityczne, zdejmijcie czapki, wyjdźcie z okopów i wymieńcie się podarunkami, nawet ze swoimi potencjalnymi wrogami. I pamiętajcie – pycha kroczy przed upadkiem, niech to będzie hasło przewodnie na następny rok.
Wesołych świąt, dzięki, że ze mną jesteście!